Nic tak nie stawia na nogi po nieprzespanej, imprezowej nocy, jak wysokokaloryczne śniadanie i bardzo mocna kawa sypana posłodzona kilkoma łyżeczkami cukru. Ten patent opracowałem już kilka lat temu, jeszcze na studiach i cały czas sprawdza się równie dobrze. Koledzy, którym go przekazałem nie są aż tak pozytywnie do niego nastawieni, ale na mnie działa idealnie. Oczywiście czasem zdarzają się imprezy, po których następnego dnia rano nie mogę nawet spojrzeć na jedzenie, bo nadal walczę z odruchami wymiotnymi, jednak po mniej intensywnej zabawie siły odzyskuję po sowitym posiłku.
Mieszkanie z rodzicami na swoje wady, jednak najważniejszą zaletą jest to, że w lodówce zawsze znajdziesz coś do jedzenia, a co więcej, kochająca mama przygotuje ci pyszne śniadanko, gdy ty będziesz próbował obudzić się pod porannym prysznicem. Kocham moją mamę za to, że toleruje swojego trzydziestoletniego syna w domu, podczas gdy inna już dawno próbowałaby się mnie pozbyć. W końcu mam pracę (pracuję jako projektant Siemianowice Śląskie) i stać by mnie było na wynajęcie mieszkania i usamodzielnienie się. Tyle, że mi się nie chce.
Gdy patrzę na górę jajecznicy i kilka kiełbasek czekających na mnie na śniadanie to rozumiem dlaczego nadal mieszkam w rodzinnym domu. Zazwyczaj, w dzień po imprezie mam takie ssanie w żołądku, że wielkie śniadanie pochłaniam bez większych problemów. Podobnie było i dzisiaj.