O tym, że mój syn w jakiś sposób zwiąże się zawodowo z ogrodnictwem wiedziałam już w czasach jego dzieciństwa, kiedy Tomasz całymi dniami mógł siedzieć w ogrodzie, pielić grządki i przesadzać kwiatki. Podczas gdy jego koledzy biegali po polach i wchodzili na drzewa, mój syn wolał spędzać czas ze mną, na działce, poznając nazwy nowych kwiatów i roślin. Czasami nakazywałam mu iść pobawić się z rówieśnikami, w końcu nie chciałam, by moje dziecko traktowane było jak odludek, jednak z czasem zaniechałam tej praktyki, bo stwierdziłam, że nie powinnam zmuszać Tomka do czegoś, na co on nie miał ochoty. Jeśli najlepiej czuł się ze mną, w ogródku, to nie powinnam mu tego odbierać.
Początkowo dzieci trochę naśmiewały się z mojego Tomka, jednak gdy zauważyły, że on nie reaguje na ich zaczepki to w końcu dały mu spokój i zajęły się swoimi zajęciami. W tym czasie mój syn poznawał nazwy nowych roślin, a ja sama przed tymi wspólnymi chwilami musiałam się przygotowywać, bo wiedza Tomka o ogrodnictwie powoli przerastała moją.
Teraz mój Tomek jest już dorosłym facetem, który od paru lat pracuje jako projektant ogrodów, projektant Lubin. Jak na nasze niewielkie miasteczko jest to dość rzadko spotykana funkcja, jednak Tomasz cały czas ma ręce pełne roboty. Świadomość mieszkańców miasta dotycząca zagospodarowania ogrodów rośnie, dzięki czemu rośnie też liczba zleceń na projekty. Jestem niezmiernie dumna z mojego syna!